Artur Baniewicz - Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej

Тут можно читать онлайн Artur Baniewicz - Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej - бесплатно полную версию книги (целиком) без сокращений. Жанр: Прочая старинная литература. Здесь Вы можете читать полную версию (весь текст) онлайн без регистрации и SMS на сайте лучшей интернет библиотеки ЛибКинг или прочесть краткое содержание (суть), предисловие и аннотацию. Так же сможете купить и скачать торрент в электронном формате fb2, найти и слушать аудиокнигу на русском языке или узнать сколько частей в серии и всего страниц в публикации. Читателям доступно смотреть обложку, картинки, описание и отзывы (комментарии) о произведении.

Artur Baniewicz - Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej краткое содержание

Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej - описание и краткое содержание, автор Artur Baniewicz, читайте бесплатно онлайн на сайте электронной библиотеки LibKing.Ru

Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej - читать онлайн бесплатно полную версию (весь текст целиком)

Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej - читать книгу онлайн бесплатно, автор Artur Baniewicz
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– O nas?

– To – wskazał otaczający ich chaos – dotyczy nas obojga.

– Myślisz, że to Skarpeta…? Aż tak mu zależy?

– Nie wiem. Może on, może rząd, a może na przykład faceci wynajęci przez Orlen. Jak się traci władzę albo dużą forsę, wszelkie metody stają się dopuszczalne. Dopóki Darek żyje i robi swoje, a my stwarzamy choć minimalną szansę dotarcia do niego, takie rzeczy mogą się powtarzać. To tutaj to tylko łagodne ostrzeżenie.

– Mogli ją zatłuc – posłała mu niemal wrogie spojrzenie.

– Ale nie zatłukli. Co też należy odczytać jako pewien sygnał. Że nie poczekali na ciebie, to kwestia techniczna. Za duże ryzyko. Ale bombę mogli zostawić. Wchodzisz, giniesz – po kłopocie. Gdyby zależało im na zemście czy nawet czyszczeniu Niżyckiego, pewnie spróbowaliby szczęścia. Ale nie chcą nikogo zabijać. Chcą się dogadać. Proponują układ: my im Drzymalskiego, a przynajmniej jego rodzinę, a oni nam święty spokój, może także forsę. Trupy przypadkowych studentek to marna recepta na sukces. A nuż jesteś lesbijką i z zemsty za kochankę zaczniesz im robić na złość…

Uśmiechnęła się blado.

– Nie mam skłonności do dziewczyn. – Musnęła końcami palców jego policzek. – Nie odczytuj tego w ten sposób. Ale musimy z tym skończyć. Z tą idiotyczną wojną, z Drzymalskim… Za dużo niewinnych, porządnych ludzi na tym cierpi. Ewa… Wiesz, dlaczego załapałam się na taki korzystny układ z mieszkaniem? Chociaż jestem dla niej za stara, za mało rozrywkowa i trochę jak z innego świata? Bo bała się tu mieszkać, nawet z innymi dziewczynami, a ja jestem herod-baba z jednostki specjalnej; jak chcę, trzymam broń w domu i zastępuję trzy bardzo złe dobermany w razie czego. Mówiła, że śpi spokojnie, mając taką współlokatorkę. No i doczekała się…

– Masz wyrzuty sumienia – usiadł obok, pochylił się, podnosząc rozsypane po podłodze zdjęcia.

– Ty byś nie miał? To z mojego powodu ją zmasakrowali. Do końca życia będzie dźwigać ten garb. Nawet jak się dorobi ekstra zębów po tysiąc za sztukę. Takie rzeczy łamią ludzi.

Siedzieli jakiś czas. Potem wymruczała coś o herbacie i poszła do kuchni, a Kiernacki powrócił do przeglądania fotografii. Większość przedstawiała właścicieli mieszkania i ich syna przedszkolaka. Uzbierał kilkanaście, nim uświadomił sobie, czego właściwie szuka.

Podniósł się i przeszedł do drugiego pokoju. Tak jak przewidział, poza dziecięcymi ubrankami po podłodze walały się fragmenty damskiego umundurowania. Może z racji uprawianego zawodu, może z braku wolnego miejsca w szafach, Iza nie zgromadziła zbyt wielu dóbr, ale razem z synem gospodarzy mieli ich sporo i poszukiwania wcale nie okazały się łatwe.

Zdążył w ostatniej chwili. Fotografie zaczął odnajdować już wcześniej, ale pierwszą, która przyprawiła go o szybsze bicie serca, wyłowił spod kaloryfera niemal na oczach dziewczyny.

– Herbata z podłogi, ale normalnie mamy tu czysto, więc nie powinieneś się struć – oznajmiła, stając w progu z parą kubków. Raczej niczego nie zauważyła i nie patrzyła potem na kieszeń, do której szybko wsunął zdjęcie.

Wrócili do większego pokoju, usiedli, wypili herbatę. Potem Iza poszła się przebrać, a on sięgnął po telefon. Rozmawiał krótko i skończył, nim wróciła.

* * *

– Mamy u siebie wtyczkę? – ni to stwierdził, ni zapytał major Grygorowski. Siedział na fotelu, z którego wypruto gąbkę, i sącząc herbatę, słuchał relacji Kiernackiego.

– Ten adres zna parę osób z GROM-u – mruknęła dziewczyna. – Plus moja rodzina. Zresztą… Niżycki wyraźnie powiedział, że mają kogoś w sztabie.

– Taaak… I co pan proponuje? – zwrócił się do Kiernackiego.

– Ja?

– To pan do mnie dzwonił. I pan, zdaje się – na ustach majora pojawił się cień uśmiechu – sprowadził porucznik Dembosz na złą drogę.

– To chyba moja osobista sprawa, z kim… – Iza urwała równie gwałtownie, jak zaczęła. Po czym poczerwieniała, uświadomiwszy sobie, co właśnie powiedziała. Grygorowski przyglądał jej się przez chwilę zdziwiony.

– Chodziło mi o tę lewiznę – wyjaśnił łagodnie.

– Do rzeczy – zaproponował Kiernacki. – Nie powiem, że ślepo panu ufam, ale komuś chociaż trochę muszę i wybrałem pana. Możemy szukać Drzymalskiego albo zaszyć się gdzieś i przeczekać. W każdym razie ja mogę. Porucznik Dembosz jest żołnierzem, podlega rozkazom. Wykona, co jej każecie. Jeśli coś jej się stanie… Sami zrobiliście z nas zespół, a ja nie stawiam krzyżyków na kolegach z zespołu. I, nie chwaląc się, potrafiłbym powtórzyć parę sztuczek, które zademonstrował Drzymalski.

– O czym ty mówisz? – Iza posłała mu zdziwione spojrzenie.

– Pan Kiernacki właśnie mi grozi – wyjaśnił jej major. – Pani spada włos, mnie głowa. Z grubsza biorąc. Miło patrzeć, jak dobrze rezerwa dogaduje się ze służbą czynną. Tylko ta dyscyplina, kapitanie… Straszenie przełożonych jest źle widziane.

– Wojna to parszywa rzecz.

– Fakt – westchnął żandarm. – Zwłaszcza ta przegrywana. Widzę, że nie jesteście na bieżąco, więc na początek zła nowina: pod Rzeszowem, w szczerym polu, zatrzymał się pośpieszny ze Szczecina. W lokomotywie znaleziono związanego maszynistę i resztę kolejarzy. Wstyd powiedzieć, ale Drzymalski dotarł jakoś do Łodzi, wsiadł do pociągu i porwał go tak sprytnie, że nikt się nie zorientował. Jest ranny w lewy bok, ale nadal bezczelny i sprawny.

– A dobra wiadomość? – zapytała Iza.

– Dobra jest taka, że daję wam wolną rękę. Przekonam generała – uprzedził jej kolejne pytanie. – Szczerze mówiąc, od dawna nie jesteście nam do niczego potrzebni. Pani nie nakłoni Drzymalskiego, by się poddał – to nie ten typ człowieka. A pan Kiernacki nie musi nam już wyjaśniać, do czego zdolny jest jego wychowanek. – Dźwignął się z fotela. – Róbcie, co uważacie za stosowne.

– Wolna ręka? – upewnił się Kiernacki.

– Premier wezwał dziś Zagrodę na dywanik. W nocy na zachodnim brzegu Wisły było więcej wojska niż policji. Daliśmy plamę. Jeśli potraficie zetrzeć ją z armii, możecie prosić o wszystko.

* * *

Brama i przylegająca do niej wartownia obłaziły z farby i tynku; mury podchodziły grzybem, a blachy rdzą. Ogrodzenie z drutu kolczastego rozciągniętego na betonowych słupach sprawiało wrażenie starego i zaniedbanego.

– Ale dziura – westchnęła Iza niemal z podziwem. – Do takiej mnie ześlą, jak się to wszystko skończy.

– Powołaj mnie na ćwiczenia – zaproponował Kiernacki, poprawiając pistolet za paskiem. – Będziemy mogli biegać nago po lesie i kochać się na tych romantycznych pagórkach.

– To magazyny, erotomanie – błysnęła zębami. Miała na sobie plamisty mundur polowy, pas i raportówkę, co wbrew oczekiwaniom Kiernackiego nie zaszkodziło jej nogom, a biodrom dodało jeszcze uroku. Wolał nie wyobrażać sobie, jak prezentuje się w sukience.

Składnicę ulokowano na uboczu, więc nie zdziwił ich widok mężczyzny podchodzącego do furtki z przeciwnej strony.

– Kapitan Kiernacki, porucznik Dembosz – oznajmiła Iza pewnym siebie głosem, niedbale podsuwając legitymację pod nos czterdziestolatka w granatowym uniformie firmy ochroniarskiej. – Warszawa, Komenda Główna Żandarmerii. Chcemy się widzieć z dowódcą.

Strażnik zawahał się, zerknął na kolegę w dyżurce. Gdyby składnica tkwiła sobie po prostu w leśnej głuszy, oczekując następnej wojny, prawdopodobnie nie zostaliby wpuszczeni. Ale poza drzewami i porośniętymi bujnym zielskiem garbami magazynów-ziemianek znajdowało się tu także kilka szarych baraków, w których kwaterowało wojsko. Placówka, ospale i leniwie, lecz żyła, co oswoiło strzegących ją ludzi z myślą, iż od czasu do czasu trafia tu ktoś obcy.

– W gabinecie – mruknął ochroniarz. – Zaprowadzę.

Ruszyli w stronę baraków, mijając paru rozchełstanych szeregowych oddających się głośnej dyskusji i zadymianiu lasu papierosami. Najwyraźniej nie przejmowali się widokiem wielkich placków wypalonej ziemi, które nagle wychynęły zza ziemianek.

– Ładnie się paliło – rzucił od niechcenia Kiernacki. – Miał pan wtedy służbę?

– Nie – burknął ochroniarz. Od razu stało się jasne, że trafili na mruka, z którego niewiele da się wyciągnąć.

Jego przełożony, mały pięćdziesięciolatek z dużym brzuchem, był na szczęście bardziej rozmowny.

– Majewski – przywitał już w progu zapowiedzianych telefonicznie gości. – Jestem tu szefem ochrony. Proszę, proszę bardzo. Nie spodziewaliśmy się… Major mówił, że sprawa już zamknięta.

Kiernacki odczekał, aż wartownik się wyniesie, a Iza przedstawi ich gospodarzowi.

– Mamy mało czasu – oznajmił, udając, że nie dostrzega wskazywanego mu krzesła. – Brał pan udział w pracy komisji ustalającej straty?

– A… no, brałem. – Kiernacki, ubrany po cywilnemu, wyraźnie deprymował gospodarza.

– Pociski przeciwpancerne Malutka, granaty moździerzowe kalibru 60 mm, amunicja pośrednia 5,56, miny przeciwpiechotne… Zgadza się? – Majewski ograniczył się do kiwnięcia głową. – W ilu to było magazynach?

– Nnnie wiem… Ja tylko pilnuję… W siódemce była amunicja, a te miny to pewnie w dziewiątce, ale głowy nie dam… O co chodzi, panie kapitanie? Przecież wszystko zostało wyjaśnione. Pożar, dwa magazyny wyleciały w powietrze, nikomu, Bogu dzięki, nic się nie…

Dowódca warty, podobnie jak jego ludzie, miał pod bluzą koszulę z krawatem. Ręka Kiernackiego zacisnęła się na nim, tuż przy gardle Majewskiego.

– Posłuchaj – wycedził lodowatym głosem. – Tymi rakietami rozwalono dwa tankowce, a granaty sfajczyły Płock. Jak nie usłyszę zaraz czegoś konstruktywnego, co naprowadzi nas na trop tego bydlaka, to jutro będziesz tu miał połowę UOP-u, połowę żandarmerii, policji, a może i paru facetów z CIA. Przesiejemy ten las i wydłubiemy z ziemi każdy odłamek każdego pieprzonego pocisku, który jakoby wybuchł w magazynie. Dowiemy się, ilu brakowało. A wtedy dostaniesz dożywocie.

Majewski był przerażony.

– Ja… myśli pan, że mógłbym…? Ja w życiu… Jak Boga kocham, nie miałem pojęcia, że to nie zwykły pożar!

– Będziesz miał całe życie, żeby powtarzać tę bajkę kumplowi z celi. Albo zaczniesz współpracować, albo pogadamy po kolei z twoimi chłopcami. Nie ma cudów, by żaden niczego nie zauważył. Masz rodzinę? No to pomyśl, co sąsiedzi z nimi zrobią, jak się dowiedzą, że tatuś sprzedawał bomby, którymi ten skurwiel wysadzał potem kobiety i dzieci.

Ogrzewanie w baraku było podłe, ale twarz Majewskiego już teraz ociekała potem.

– Przysięgam, nie miałem o niczym pojęcia! Jezu, przecież to mój chleb, moja własna firma! Sam byłem w wojsku, nigdy bym… Moi ludzie to też dawni policjanci albo wojskowi, żadne męty! Skąd miałem wiedzieć, że trafi się taki…

– Krócej – warknął Kiernacki. – Masz telewizor i kupę czasu, więc pewnie wiesz, że w łapaniu tego faceta liczą się godziny. Może tego jeszcze nie podali, ale pokazał się pod Rzeszowem. Jedzie tu. Jeśli wiesz cokolwiek, co nam pomoże… W tej chwili liczy się tylko on. Nie pomocnicy. Ale jeśli nie uda się nam go dopaść, trzeba będzie znaleźć paru kozłów ofiarnych. Rozumiemy się?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать


Artur Baniewicz читать все книги автора по порядку

Artur Baniewicz - все книги автора в одном месте читать по порядку полные версии на сайте онлайн библиотеки LibKing.




Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej отзывы


Отзывы читателей о книге Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej, автор: Artur Baniewicz. Читайте комментарии и мнения людей о произведении.


Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв или расскажите друзьям

Напишите свой комментарий
x