Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola

Тут можно читать онлайн Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola - бесплатно полную версию книги (целиком) без сокращений. Жанр: Прочая старинная литература. Здесь Вы можете читать полную версию (весь текст) онлайн без регистрации и SMS на сайте лучшей интернет библиотеки ЛибКинг или прочесть краткое содержание (суть), предисловие и аннотацию. Так же сможете купить и скачать торрент в электронном формате fb2, найти и слушать аудиокнигу на русском языке или узнать сколько частей в серии и всего страниц в публикации. Читателям доступно смотреть обложку, картинки, описание и отзывы (комментарии) о произведении.

Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola краткое содержание

Chorangiew Michala Archaniola - описание и краткое содержание, автор Adam Przechrzta, читайте бесплатно онлайн на сайте электронной библиотеки LibKing.Ru

Chorangiew Michala Archaniola - читать онлайн бесплатно полную версию (весь текст целиком)

Chorangiew Michala Archaniola - читать книгу онлайн бесплатно, автор Adam Przechrzta
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

- To chyba niemożliwe fizycznie, wiesz, są pewne ograniczenia anatomiczne - wymamrotałem z niedowierzaniem.

- Założysz się? - zapytała z udawaną powagą.

Westchnąłem i podszedłem do starej, przywitałem się w romani. Zerknęła na mnie ostro, młodsze kobiety przestały paplać. Po chwili z ociąganiem odpowiedziała na moje pozdrowienie. Zapytałem o wróżbę, także w romani. Znam tylko kilkadziesiąt zwrotów w tym języku, większość właśnie wykorzystałem. Wiedziałem, że jeśli Cyganka będzie chciała kontynuować konwersację, zbłaźnię się błyskawicznie. Jej twarz przybrała kpiący wyraz.

- Oczywiście - odparła po polsku. - Za darmo.

Sięgnęła po dłoń Anny, wpatrzyła się w nią z uwagą.

Spoważniała.

- Widzę zemstę, krew i łzy. Widzę odkupienie. I krew, coraz więcej krwi. - Wzdrygnęła się wyraźnie. - Jest też miłość - odezwała się łagodniej. - Miłość do tego, który jest potępiony, do tej, która jest niewinna, i do mężczyzny, który dokona wyboru. To wszystko - powiedziała, kierując wzrok na mnie.

Bez słowa wskazałem karty. Nigdy nie widziałem Cyganki wróżącej czy też udającej wróżenie za pomocą innych niż zwykłe kart. Na ławce leżała talia Tarota. Swego czasu interesowałem się historią systemów wróżebnych i znałem się na tym lepiej niż niejedna gazetowa „ekspertka”. Było w starej Romce coś, co mnie rozdrażniło, jakaś pogardliwa wyniosłość, chciałem ją złapać na kłamstwie.

Potasowała wprawnie, skinęła, żebym przełożył. Dotykałem talii sekundę dłużej niż to było potrzebne, zbadałem fakturę kartonu opuszkami palców. Karty wyglądały na bardzo stare, być może zeszłowieczne. Kobieta zdecydowała się na układ nazywany Trzema Filarami Ognia. Najtrudniejszy, znany tylko wyjątkowo doświadczonym tarocistom.

- Sam widzisz - zwróciła się do mnie, jakby kontynuując rozmowę prowadzoną na innej płaszczyźnie.

Widziałem, nie wyglądało to najlepiej.

- Śmierć za tobą, śmierć przed tobą.

Trzy Filary Ognia to układ, który można interpretować godzinami, jednak czasem wystarczy zdanie. Takie, które zawiera sedno wróżby - śmierć. Karty przepowiadały podwójną śmierć. Anna wyciągnęła z torebki złotą carską pięciorublówkę i cisnęła starej na podołek.

- Jedźmy do domu - zawołała, ciągnąc mnie w kierunku samochodu. - Musimy się przekonać, co jest możliwe, a co nie.

Nie wierzę we wróżby, jednak zdarza się, że czasami mam wrażenie dotknięcia czegoś nieznanego, czegoś poza granicami normalnej percepcji. Tak jak teraz. Anny najwyraźniej to nie dotyczyło, w drodze doprecyzowała swoją ofertę, a ja już po chwili zapomniałem o wszystkim, skupiłem się na lekko ochrypłym szepcie mojej dziewczyny. To, co proponowała, było bardziej interesujące niż wszystkie wróżby świata. Zaparkowałem auto i chichocząc, pobiegliśmy do mojego mieszkania. Żadne z nas nie miało zamiaru bawić się kartami.

ROZDZIAŁ PIĄTY

Zamruczałem z zadowolenia, wdychając aromat polędwiczek w sosie z prawdziwków i kurek. Niewiele czasu zajęło mi stwierdzenie, że Julia nie tylko potrafi pokroić jarzyny, ale też świetnie gotuje. Eksperymentowaliśmy popołudniami z potrawami kuchni francuskiej, chińskiej i polskiej, niestety, na efekty nie trzeba było długo czekać. Przynajmniej jeśli chodzi o mnie -przytyłem dwa kilo. Nie przejąłem się tym specjalnie, jestem dość szczupły, by nie powiedzieć chudy, ale na wszelki wypadek postanowiłem przedłużyć nieco codzienne ćwiczenia. Julia zapewne spalała dodatkowe kalorie w hotelowej siłowni. Nasz układ był… dziwny. Wiedziałem już, że de Becque jest ważną figurą w kanadyjskim rządzie, mniej więcej odpowiednikiem polskiego wiceministra spraw wewnętrznych, a jego córką zaopiekowaliby się chętnie co młodsi przedstawiciele naszego establishmentu. Jednak najwyraźniej Julia wolała moje towarzystwo, być może dlatego, że nie próbowałem jej uwodzić. Niedawna wizyta Anny postawiła kropkę nad „i”. Mimo to czuło się między nami jakieś napięcie, coś, co wbrew naszej woli wychodziło poza granice przyjacielsko-kumplowskich stosunków. Tak jak teraz. Bez śladu jakiejkolwiek kokieterii Julia podała mi butelkę z piwem i nasze dłonie zetknęły się na moment. Zaiskrzyło. Mimo iż siedziała po drugiej stronie stołu, czułem żar jej ciała, zapach skóry i włosów pomieszany z wonią stojącej w kryształowym wazonie róży Prominent. Westchnąłem.

- Grosik za twoje myśli - powiedziała z wyzwaniem w ciemnych, błyszczących łobuzersko oczach.

- Lepiej nie. - Skrzywiłem się niechętnie.

- Takie tajne te myśli?

- Takie głupie.

- Hmm… - Dopiła lampkę gruzińskiego wina Mukuzani i wpatrzyła się z zadumą w puste szkło. Powstrzymała mnie gestem, kiedy sięgnąłem po butelkę. - Wystarczy na dzisiaj - zdecydowała. - Wolałabym nie przesadzić.

- Nigdy nie pijesz dużo.

- Nie chcę tego stracić. - Wykonała nieokreślony ruch dłonią.

- Nie rozumiem.

Odetchnęła głęboko, popatrzyła na mnie, jakby zastanawiając się nad czymś. Po chwili pokręciła głową.

- Czasem czuję się dziwnie. Jakby… jakby coś między nami było.

W jej oczach na ułamek sekundy pojawiła się niepewność, niemal lęk.

- Narzucam ci się?

- Mówię o swoich odczuciach, głupku!

Sapnęła gniewnie, zabębniła palcami po stole.

- Wiem, że nie jesteś facetem, który kombinowałby z dwiema kobietami naraz. Dlatego się wstydzę. W zasadzie powinnam chyba przestać tu przychodzić, ale tak dawno nikt mi nie okazał bezinteresownej przyjaźni…

Roześmiałem się szczerze, nie zwracając uwagi na wściekłe spojrzenie mojej rozmówczyni.

- Rzecz jest obopólna - poinformowałem ją, zbierając kawałkiem chleba resztki sosu z talerza. - To tylko chemia, nie ma się czym przejmować. Jesteś bardzo atrakcyjną kobietą.

- Chemia? Możliwe - przyznała bez większego przekonania. - Jednak ty z pewnością nie jesteś atrakcyjny.

Uniosłem z dezaprobatą brwi.

- Tak właśnie - potwierdziła złośliwie. - Wysoki, chudy facet o ponurej twarzy i sarkastycznym poczuciu humoru. Co w tym pociągającego?

- Aura samotnego wilka zmieszana z zapachem wody toaletowej Baldessarni Del Mar Caribbean - odparłem bezczelnie.

Julia pokazała mi język. Dokończyliśmy posiłek w dobrych humorach. Czasem warto oczyścić atmosferę.

* * *

Czekali na mnie w gabinecie Davidoffa. Mimo że przyszli tylko w trójkę, w pomieszczeniu pełniącym funkcję mojego „biura” raczej byśmy się nie zmieścili. Uczelnia nie rozpieszcza młodszej kadry naukowej, a ja w dodatku nie byłem specjalnie lubiany przez decydentów. Gdyby nie Davidoff, pewnie przyjmowałbym studentów na schodach. Kobiety siedziały w wygodnych, obitych skórą fotelach, przypatrując mi się uważnie. Śliczna platynowa blondynka i druga - drobna, rudowłosa, w dużych ciemnych okularach. Tuż obok stał mężczyzna. Krótko ostrzyżony, masywnie zbudowany, z niewielką blizną w okolicach lewej brwi, czuło się w nim coś znamionującego zawodowca. Jakiś wewnętrzny spokój, przekonanie, że cokolwiek by się stało - poradzi sobie. Fakt, że przyszły w towarzystwie ochroniarza, zabolał. Odtrąciłem go szorstkim ruchem, podchodząc do biurka, kiedy wyciągnął dłoń, aby mnie zatrzymać, odwróciłem się błyskawicznie i zamarłem. Byłem przygotowany na konfrontację, ale nie na to, że jego twarz skurczy się tak, jakby miał się za chwilę rozpłakać. Wyglądał, jakbym złamał mu serce.

- To jest Marek, a nie wynajęty goryl - powiedziała szybko blondynka. - On tylko sprawia wrażenie, że…

Nie dokończyła i podbiegła do mnie.

- Ten maluch, któremu opowiadałem bajki?!

- Tak.

- Nie wiem, co powiedzieć - wydusiłem.

- Nic nie mów, nie trzeba. - Objęła mnie za szyję, na twarzy poczułem jej łzy.

Po chwili wtuliła się we mnie druga kobieta. Marek trzymał rękę na moim barku. Staliśmy tak kilka minut.

- Usiądźmy - zaproponowałem wreszcie. - Może kawy, albo…

- Pamiętasz nasze imiona? - zapytała ruda.

- Tak, ale nie kojarzę z osobami. Zmieniłyście się.

- Pewnie! - prychnęła blondwłosa piękność. - Już nie mdlejemy ze strachu na widok każdego faceta, no i trochę urosłyśmy. Jestem Dagna, a ten rudzielec to Wika, od Wiktorii.

- A pozostałe?

- Anita i Iza są w Ameryce Południowej na tournee. Kiedy się dowiedziały, że chcesz się z nami spotkać, zrezygnowały z reszty pokazów i wrócą do Polski pojutrze.

- Siadajcie - ponagliłem. - Czego się napijecie? Otworzyłem barek Davidoffa, zachęcając gestem moich gości, aby dokonali wyboru.

- No, no - mruknął Marek, obrzucając wzrokiem baterię butelek. - Ktoś tu sobie nie żałuje…

Wika niecierpliwym gestem porwała jakieś kalifornijskie wino, otworzyła je i pociągnęła prosto z flaszki.

- Co to za tournee? - zainteresowałem się, przekazując butelkę dalej.

Upiłem łyk, ale zupełnie nie poczułem smaku. W tym momencie nie interesowało mnie nic poza rodziną. Po raz pierwszy tak ich nazwałem, co prawda tylko w myślach.

- Założyłam agencję modelek - wzruszyła ramionami Dagna. - Anita i Iza pracują ze mną, Wika jest prokuratorem.

- A ty? - zwróciłem się do Marka.

- Ogólnie wojsko, teraz Formoza - odpowiedział krótko.

Westchnąłem. Nie ulegało wątpliwości, że Siwy nas ukształtował. Pewnie nie tak, jak sobie wyobrażał, ale jednak. Choć może i wujek Maks miał w tym swój udział? Zawodowy żołnierz i wojak na pół etatu, jak sam siebie ironicznie nazywałem. Prokurator ścigająca ludzi w rodzaju naszego przyszywanego tatusia i trzy kobiety, które uczyniły ze swej urody atut w świecie mężczyzn… Grupa rozbitków, chcących w akcie żałosnej desperacji pomścić dawne krzywdy, odreagować frustracje czy też ludzie, którzy nie dali się złamać? Nie wiedziałem. Nie wiedziałem nawet, czy cieszę się z odnowienia kontaktów z… rodzeństwem. Byłem rozbity psychicznie, stare blizny bolały.

- Ta szrama - wskazałem na twarz Marka - to z ćwiczeń?

- Nie - odparł po chwili wahania.

Pokiwałem w zadumie głową - może szkoda, że Maks załatwił sprawę z Siwym? Gdybyśmy się teraz spotkali, mocno by się zdziwił… Formoza była mało znaną jednostką wchodzącą w skład marynarki wojennej. Czymś w rodzaju morskich sił specjalnych.

- Słyszałem, że ty też nie tylko przekładasz papierki?

- Generalnie przekładam i nie bawię się w wojsko. Jestem za leniwy - mruknąłem.

Wyglądało przez moment, jakby chciał coś powiedzieć, ale rzut oka na moją minę przekonał go, że lepiej nie kontynuować tematu. Rozległo się pukanie - do gabinetu wszedł Davidoff. Obrzucił nas lekko roztargnionym spojrzeniem, przysiadł na krześle i wyciągnął rękę po wino. Poczęstował się prosto z butelki, jak my.

- Może mnie przedstawisz? - zasugerował.

Wywróciłem oczyma.

- To mój nauczyciel - oznajmiłem. - Poza tym plotkarz i maruda. Kiedy zaczynałem, był moim przewodnikiem w akademickiej dżungli - dodałem już poważniejszym tonem.

- Maks mówił, że profesor opiekował się tobą na swój sposób - powiedziała niepewnie Dagna.

Potwierdziłem.

- Nie wiem, na co mogliby się panu, profesorze, przydać prokurator, żołnierz i modelki, jednak jeśli moglibyśmy coś dla pana zrobić… - zawiesiła głos Wika.

Wyraźnie skrępowany Davidoff skłonił się lekko.

- To nie jest zdawkowa uprzejmość - zapewniła Dagna.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать


Adam Przechrzta читать все книги автора по порядку

Adam Przechrzta - все книги автора в одном месте читать по порядку полные версии на сайте онлайн библиотеки LibKing.




Chorangiew Michala Archaniola отзывы


Отзывы читателей о книге Chorangiew Michala Archaniola, автор: Adam Przechrzta. Читайте комментарии и мнения людей о произведении.


Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв или расскажите друзьям

Напишите свой комментарий
x