Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola

Тут можно читать онлайн Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola - бесплатно полную версию книги (целиком) без сокращений. Жанр: Прочая старинная литература. Здесь Вы можете читать полную версию (весь текст) онлайн без регистрации и SMS на сайте лучшей интернет библиотеки ЛибКинг или прочесть краткое содержание (суть), предисловие и аннотацию. Так же сможете купить и скачать торрент в электронном формате fb2, найти и слушать аудиокнигу на русском языке или узнать сколько частей в серии и всего страниц в публикации. Читателям доступно смотреть обложку, картинки, описание и отзывы (комментарии) о произведении.

Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola краткое содержание

Chorangiew Michala Archaniola - описание и краткое содержание, автор Adam Przechrzta, читайте бесплатно онлайн на сайте электронной библиотеки LibKing.Ru

Chorangiew Michala Archaniola - читать онлайн бесплатно полную версию (весь текст целиком)

Chorangiew Michala Archaniola - читать книгу онлайн бесплатно, автор Adam Przechrzta
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

- Właśnie precyzujemy zakres polsko-kanadyjskiej współpracy dotyczącej spraw związanych z bezpieczeństwem - poinformował mnie de Becque, oglądając od niechcenia paznokcie.

Westchnąłem, facet nie miał zamiaru odpuścić. Z drugiej strony nie dziwiłem się, gdyby zagrożono komuś, kto był mi bliski…

- Ma pan jakieś namiary na tych typków? Zdjęcia, dane osobowe?

- Oczywiście, zaraz przyniosę.

- Po co ci to? - Zmarszczyła brwi Julia, kiedy jej ojciec wyszedł z pokoju.

- Może będę mógł pomóc - odparłem wymijająco.

- To znaczy jak? - naciskała.

Nie odpowiedziałem, poczekałem, aż de Becque wróci.

- Co pan z tym zrobi? - spytał, wręczając mi trzy fotografie i kilka kartek papieru.

- Dam znajomemu - odparłem.

- Znajomemu?

- To niejaki Ihor Magik.

- Magik?

- Tak go nazywają, bo kiedy pstryknie palcami, to ludzie znikają…

- Nie możesz ich zabić! - krzyknęła Julia.

Wzruszyłem ramionami.

- Nie zabiję. Nawet ludzie Magika tego nie zrobią. Po prostu ich zniechęcą…

- Skąd znasz tego… Magika? - spytała. - Zadajesz się z ruską mafią?!

- Wyciągnąłem jego wnuczkę spod samochodu, on uważa, że musi spłacić dług. Nigdy z tego nie korzystałem, ale teraz dam mu szansę.

- Nie możesz… - powtórzyła Julia bezradnie.

- Mogę - odparłem uprzejmie. - Jutro na uczelni o tej samej porze - rzuciłem, wychodząc.

Miałem nadzieję, że ustalenia dotyczące polsko-kanadyjskiej współpracy zostaną tak skorygowane, że wynagrodzi mi to konieczność kontaktu z Magikiem.

* * *

SMS od Anny przyszedł akurat wtedy, kiedy wracałem do domu. Wcześniej odwiozłem Julię do hotelu. Nie widziałem się jeszcze z Ihorem, ale chwilowo nic Julii nie groziło. Pod opieką ochroniarzy de Becquea była bezpieczna. Z Ihorem nie można było spotkać się ot tak, obowiązywały pewne procedury. Jako jedna z niewielu osób wiedziałem, jak je skrócić, ale tak czy owak musiało to trochę potrwać.

Nadepnąłem na gaz. „Przyjeżdżaj natychmiast” - napisała Anna. Nie rozważałem, co się mogło stać, jechałem najszybciej jak mogłem. Gdy dojechałem do domku Anny, zmierzchało. Brama była uchylona, ale nie wyglądała na wyłamaną lub uszkodzoną. Mimo to wyciągnąłem glocka i zapaliłem latarkę taktyczną, trzymając ją równolegle z lufą. Tak jak się spodziewałem - drzwi wejściowe nie były zamknięte na zamek. Nacisnąłem klamkę i lekkim pchnięciem otworzyłem je na oścież. Wszedłem, omiatając przedpokój snopem światła skoordynowanym z ruchami lufy. Byłem czujny, zwarty, gotowy.

Ocknąłem się przywiązany do krzesła, naprzeciwko siedziała podobnie skrępowana Anna. Usta miała zalepione plastrem, lecz w jej oczach było widać furię, nie strach. Najwyraźniej sytuacja nie była taka groźna, jak się wydawało, zawodowiec nigdy nie zdradziłby swoich emocji w chwili prawdziwego niebezpieczeństwa.

Znajdowaliśmy się w salonie, zapalone światło świadczyło, że ci, którzy nas związali, nie obawiali się żadnej odsieczy. No i słusznie… Mogłem zadzwonić choćby do wujka Maksa.

Mężczyzna, który wszedł do pokoju, nie wyróżniał się niczym szczególnym. Średniego wzrostu i przeciętnej budowy, miał krótko przycięte blond włosy. Wyglądały jak wypłowiałe od słońca. Ubrany był w nierzucającą się w oczy kurtkę i spodnie o stonowanych barwach. Dziwnie przypominało to kamuflaż. Jego twarz można było określić jako sympatyczną. Tylko bladoniebieskie oczy przypominały dwie kostki lodu. Facet nie wyglądał na kogoś, z kim chciałoby się kłócić. Zdecydowanie nie…

Podszedł do mnie i jednym ruchem otworzył składany nóż, a potem przeciągnął ostrzem wzdłuż mojego ramienia, rozcinając rękaw koszuli.

- Natnę teraz twój biceps, potraktuj to jako rodzaj prymitywnego tatuażu. Byłbym wdzięczny, gdybyś się nie ruszał, bo będę musiał cię ogłuszyć - powiedział.

Jego głos był obojętny, rzeczowy.

- Nie chcę zrobić ci krzywdy, za chwilę wyjaśnię powód tego wszystkiego.

- Anna? - spytałem.

- Zaraz ją rozwiążę, nie lubię po prostu, jak wrzeszczy. - Skrzywił się z niesmakiem.

Wyrył na moim ramieniu literę „A”, później „M”. Nie czułem bólu, ten nóż musiał być naprawdę ostry… Wyciągnął z kieszeni kurtki niewielką kasetkę, klęknął i nakreślił na piersi prawosławny znak krzyża. Jego twarz przybrała wyraz powagi, niemal czci. Wydobył z kasetki coś w rodzaju włókna lub pojedynczej nitki, którą za pomocą chirurgicznej pesety umieścił w ranie na moim bicepsie.

- Chcesz, żebym dostał zakażenia?! - warknąłem.

- Nie dostaniesz - zapewnił. - To relikwia. Nie, nie jestem wariatem - roześmiał się, widząc mój wzrok.

Podszedł do Anny, zerwał jej plaster z ust. Pochylił się, aby zdjąć więzy z nóg, niemal nieuchwytnym ruchem uniknął wściekłego kopniaka i uwolnił jej ręce. Anna zerwała się błyskawicznie i wymierzyła mu siarczysty policzek. Zacisnął usta, ale nie zaprotestował. Rozsiadł się wygodnie w fotelu i pytająco uniósł brwi.

- To co, mogę już mówić?

Anna obandażowała mi ramię, jednak nie zrobiła nic, aby wyciągnąć nitkę z rany.

- Zaraz! - warknęła.

Objęła mnie i pocałowała w policzek.

- Nie walcz z nim - szepnęła mi do ucha. - To prawdziwy pułkownik Specnazu, jak ten z piosenki.

Dopiero po chwili skojarzyłem, o co jej chodzi.

- Więc? - przypomniał się blondyn.

- No dobra - mruknąłem. - Słucham.

Wychyliłem kieliszek koniaku, który postawiła przede mną Anna. Mój rozmówca został poczęstowany jedynie gniewnym spojrzeniem zielonych oczu. Uśmiechnął się, najwyraźniej go to rozbawiło.

- Wyryłem ci na ramieniu inicjały Archistratiga Michaiła. Tak w tradycji prawosławnej nazywa się Michała Archanioła. Ta nitka, którą włożyłem w ranę, pochodzi z chorągwi Archistratiga.

- Chorągwi?

- Tak. Ze sztandaru równie ważnego dla Rosjan, jak kiedyś Oriflamme dla Francuzów. Prowadził rosyjskich wojowników do walki. Był symbolem i gwarantem zwycięstwa. Zaginął kilkaset lat temu, niedawno został odnaleziony. Ściślej mówiąc, jego fragment. Nie będę opowiadał, jak i kto wpadł na pomysł, aby go użyć współcześnie, to nieistotne.

- Użyć w bitwie?

Westchnął, jakby zastanawiając się, co powiedzieć.

- Chorągiew Archistratiga to artefakt. Ktoś, kto ma w sobie jego cząstkę, jest obdarzony w bitwie łaską Michała Archanioła. Obdarzony w sposób szczególny. Bo w zasadzie wystarczy decyzja dysponenta sztandaru zwanego Chorążym. Jednak są pewne warunki…

- Tak?

- Sztandar darzy łaską tylko tych, którzy przestrzegają kodeksu Archistratiga. Jeśli się go złamie, przechodzi w inne ręce. Niedawno straciliśmy chorągiew.

- Jak to: straciliście?

- Jeden z nas złamał kodeks.

- A konkretnie?

Blondyn obrzucił mnie taksującym spojrzeniem.

- Powiedz mu, Oleg - rozkazała Anna.

- To twój brat?!

- Owszem - przyznała kwaśno.

- Niedawno doszło do pewnego… incydentu. Oddział Specnazu dostał błędne wskazówki i, zamiast poszukiwanego terrorysty z obstawą, zaatakował autobus z cywilami. Zginęło kilka osób, w tym kobieta w ciąży. Nawet druga strona - skrzywił się, jakby zjadł cytrynę - przyznała, że to była pomyłka. Nie przeszkodziło im to spalić żywcem sześciu naszych, zupełnie niezwiązanych z całą akcją. Wystarczyło, że nosili rosyjskie mundury. Jeden z moich ludzi wpadł na pomysł, aby wyrównać rachunki. - Oleg skrzywił się ponownie. - W efekcie sztandar ukradł jakiś podstarzały polski kieszonkowiec…

- Wiecie kto? Skinął głową.

- Wiemy. Jednak nie możemy odebrać go siłą. Chorągiew sama wybiera właściciela. Sprawdziliśmy to wielokrotnie - odparł w odpowiedzi na moje sceptyczne spojrzenie. - Zresztą ten kieszonkowiec już jej nie ma. Potrzebujemy kogoś, kto wytropi sztandar i spróbuje go odzyskać. Bez użycia siły. Być może będziemy musieli za to zapłacić, zrobić coś, by naprawić swój błąd. Jeśli trzeba, zapłacimy krwią i własnym życiem. Sztandar musi powrócić do nas.

- Do Rosjan?

- Niekoniecznie. - Wzruszył ramionami. - Do chrześcijan.

Zastanowił się przez chwilę.

- Nawet nie o to chodzi… Musi wrócić do ludzi walczących z terroryzmem, ze złem.

- Mam rozumieć, że Archanioł Michał popierał do tej pory to, co robiliście w Czeczenii?! - roześmiałem się sarkastycznie. - Masakry cywilów, „zaczystki” prowadzone przez pijanych albo naćpanych żołnierzy, gwałty, obozy filtracyjne?!

Oleg zerwał się z fotela, zaciskając pięści, ja także wstałem.

- Dość tego! - Anna pchnęła mnie z powrotem na krzesło. - Oleg! - krzyknęła groźnie.

- Nie o tym mówiłem - wycedził przez zaciśnięte zęby. - Wojna to gówno, z każdej strony. Mam ci opowiedzieć o tym, co robili Czeczeńcy z naszymi, którzy mieszkali w Groźnym? Kiedy ogłosili niepodległość, żyło tam sporo Rosjan. Ani gwałty, ani morderstwa to nie jest rosyjska specjalność. A może chcesz pogadać o zabijaniu dzieci w Biesłanie? O walkach między grupami „bojowników” - rzucił z ironią w głosie. - O terroryzowaniu własnych cywili, którzy chcą po prostu spokojnie żyć?

- Oleg! - powtórzyła Anna.

Powoli rozluźniłem pięści, mając poczucie deja vu, podobnie argumentowali analitycy. Jednak wiedziałem, że mój rozmówca ma rację, nie wszyscy walczący z Rosjanami Czeczeńcy byli bohaterami bez skazy. Nawet ci, którzy naprawdę troszczyli się o swój kraj i naród, zostali upaprani w bitewnym gównie. Jak to na wojnie.

- Do rzeczy! - zaproponowałem.

Rosjanin odetchnął głęboko i kontynuował już spokojniej.

- To, co ci zrobiłem… Ten „tatuaż” wraz z włóknem prawdziwego sztandaru spowoduje, że poczujesz, kiedy znajdziesz się blisko. To działa też w drugą stronę: chorągiew „rozpozna” ciebie. Jeśli okażesz się godny, zostaniesz jej właścicielem czy raczej depozytariuszem, Chorążym. Wtedy będziesz mógł udzielać błogosławieństwa Michała Archanioła.

- Na czym ono polega? To błogosławieństwo?

- Trudno opisać. To coś więcej niż bitewna euforia, poczucie słuszności, świadomość, że walczysz za dobrą sprawę. Czasem żołnierze obdarzeni błogosławieństwem dokonują wyczynów, których nie można wyjaśnić w racjonalny sposób. Zrobimy wszystko, aby odzyskać relikwię. Wszystko - powtórzył.

- Dlaczego ja?!

- Anna cię zarekomendowała. Nieświadomie. - Uśmiechnął się. - Opowiedziała mi o śledztwie, które prowadziłeś w sprawie jakiegoś studenta. A my właśnie kogoś takiego potrzebujemy. Cywila z pewnymi… umiejętnościami. Albo półcywila.

Obrzucił mnie ironicznym spojrzeniem.

- Człowieka, który ma sporą wiedzę na temat sił i służb specjalnych. I który wie, kiedy trzymać język za zębami.

Odchrząknąłem niepewnie.

- Nie jestem pewien, czy właściwie wybraliście. Nie jestem ideałem.

Dopadł mnie jednym skokiem, wpił palce w bark. Niemal krzyknąłem z bólu, myślałem, że pokruszy mi kości.

- Zrobiłeś coś złego?!

- Zabijałem.

- Kogoś, kto na to nie zasłużył?!

- No nie, ale bez sądu, podejmując samodzielnie decyzję…

Machnął ręką.

- To nie ma znaczenia. Archistratig Michaił to żołnierz, a nie sędzia. Dla niego liczy się sprawiedliwość, nie formalności. Tu jest adres tego żula. Mieszka w Warszawie, na Pradze. - Podał mi kartkę z notesu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать


Adam Przechrzta читать все книги автора по порядку

Adam Przechrzta - все книги автора в одном месте читать по порядку полные версии на сайте онлайн библиотеки LibKing.




Chorangiew Michala Archaniola отзывы


Отзывы читателей о книге Chorangiew Michala Archaniola, автор: Adam Przechrzta. Читайте комментарии и мнения людей о произведении.


Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв или расскажите друзьям

Напишите свой комментарий
x