Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola

Тут можно читать онлайн Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola - бесплатно полную версию книги (целиком) без сокращений. Жанр: Прочая старинная литература. Здесь Вы можете читать полную версию (весь текст) онлайн без регистрации и SMS на сайте лучшей интернет библиотеки ЛибКинг или прочесть краткое содержание (суть), предисловие и аннотацию. Так же сможете купить и скачать торрент в электронном формате fb2, найти и слушать аудиокнигу на русском языке или узнать сколько частей в серии и всего страниц в публикации. Читателям доступно смотреть обложку, картинки, описание и отзывы (комментарии) о произведении.

Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola краткое содержание

Chorangiew Michala Archaniola - описание и краткое содержание, автор Adam Przechrzta, читайте бесплатно онлайн на сайте электронной библиотеки LibKing.Ru

Chorangiew Michala Archaniola - читать онлайн бесплатно полную версию (весь текст целиком)

Chorangiew Michala Archaniola - читать книгу онлайн бесплатно, автор Adam Przechrzta
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Po dwunastej wymknęliśmy się z Maksem na werandę. Wujek poczęstował mnie cygarem, podał ogień. Na moment wyszła do nas Anna, przyniosła ciepłe kurtki. Podziękowałem jej spojrzeniem, a ona, przechodząc, musnęła moje włosy. Nie kłóciliśmy się, jednak wyrosła między nami jakaś bariera, coś, co domagało się wyjaśnienia. Nie teraz, zdecydowałem. Później.

Chłonąłem odgłosy nocy pod kopułą rozgwieżdżonego nieba, wspanialszą niż w jakiejkolwiek katedrze. Miękka, świąteczna ciemność rozjaśniana tylko ognikami cygar koiła, otulała jak rąbek matczynej sukni. Przez chwilę. Krótki rozbłysk żaru odsłonił ściągniętą cierpieniem twarz Maksa. Zacisnąłem zęby.

- Wujku… - zacząłem.

- To nie twoja wina - odezwał się spokojnie. - Gdybym nie był takim tchórzem, sam bym z nią porozmawiał, dawno temu. Czasem osoba, którą kochamy, przeraża nas do nieprzytomności. Szczególnie wtedy, gdy znamy wartość ukrywania uczuć przed światem. Wiemy, że tylko jej dłoń może zerwać naszą maskę, odsłonić wykrzywioną w dziecięcym przestrachu twarz. Tylko ona może… zadać ból - dokończył ciszej.

Milczałem, wiedziałem, że ma rację, jednak gdybym mógł cofnąć czas, prawdopodobnie zrezygnowałbym z wtrącania się w sprawy Maksa. Nie przyszło mi do głowy, że dla obcych może być on postacią niepokojącą, być może nawet budzącą grozę. Większość ludzi nie lubi myśleć o przemocy, ani o tych, którzy ją stosują. Och, chętnie obejrzą sensacyjny film, przeczytają książkę, jednak kiedy zetkną się z tym w realnym życiu, wolą udawać, że to jakiś ewenement, chwilowy błąd wszechświata, trwająca mgnienie oka skaza na ekranie ukazującym wyidealizowany, bezpieczny obraz rzeczywistości.

Drzwi otworzyły się z lekkim skrzypieniem i na werandę wyszła Julia. Najwyraźniej dopiero co przyjechała. Wymieniliśmy życzenia i pocałunki, po czym panna de Becque zaczęła rzucać Maksowi sugestywne spojrzenia spod obszytego futerkiem kaptura. Widoczna w padającym przez uchylone drzwi snopie światła twarz Maksa przybrała wyraz sardonicznego rozbawienia.

- Chyba nie chcesz, żebym was zostawił samych? Względy przyzwoitości i tak dalej… - wymruczał.

Julia tupnęła gniewnie nogą i wskazała mu drzwi.

- Idę, już idę… - Podniósł obronnym gestem ręce.

Z jakichś względów polubił rozkapryszoną pannicę z Kanady.

- Ona mi pokazała język - poskarżyła się Julia.

- Kto?!

- Anna. Zaświeciłam jej w oczy pierścionkiem zaręczynowym od Piotra, a ona pokazała mi swój. No i język też mi pokazała - dodała markotnie.

- Piotr to…?

- Ten facet z MSZ.

- Aha, gratulacje.

Jeszcze raz ucałowałem chłodne od mrozu policzki Julii.

- Czy z wami, z Anną… - zająknęła się. - Wszystko w porządku?

- Dlaczego pytasz?

- Mam oczy - odburknęła.

- Chciałbym, żeby skończyła z tym całym gównem. Ona twierdzi, że potrzebuje czasu, to wszystko. - Wzruszyłem ramionami. - A co tam u was? - zmieniłem temat.

- Pełnia szczęścia rodzinnego - wyszczerzyła zęby. - Papcio de Becque cieszy się, że będzie miał wnuki.

Odchrząknąłem wymownie.

- Wnuki?

- Za dwa miesiące ślub. Nie ma co się szczypać - odparła niedbale.

- Myślisz, że z tymi wnukami tak szybko wam pójdzie? - zakpiłem.

- Staramy się - stwierdziła skromnie.

Kiedy schroniliśmy się w domu przed chłodem, nadal miałem na ustach uśmiech. Anna uniosła lekko brwi, ale nie wyglądała na zagniewaną. Podobnie narzeczony Julii. Przełamał się ze mną opłatkiem i szeptem podziękował za załatwienie sprawy z, jak to określił, „natrętami”. Nie miałem zamiaru wyprowadzać go z błędu i informować, że prześladujący Julię mężczyźni byli kanadyjskimi gangsterami. W tym momencie było to bez znaczenia, podejrzewałem, że po lekcji udzielonej im przez Afgańców Magika minie dużo czasu, zanim wypełzną spod jakiegoś kamienia.

Pół godziny później Julia wraz z Piotrem odjechali, mimo iż Maks namawiał ich, aby spędzili noc u niego, pokojów nie brakowało. Wymówili się koniecznością jutrzejszej wizyty u rodziców Piotra, jednak przypuszczałem, że chodziło im raczej o kontynuowanie wysiłków w celu powołania na świat wnuków pana de Becquea w bardziej komfortowych warunkach…

Jak zwykle wziąłem kąpiel razem z Anną. Po szybkim prysznicu zanurzyliśmy się w gorącej, pachnącej miodem i sosną wodzie. Wanna w jednej z łazienek w domu Maksa była spora, jednak nie aż tak, żeby mieściły się w niej swobodnie dwie osoby. Mimo to żadne z nas nie narzekało. Kiedy mościliśmy się w chłodnej pościeli, wyczułem, że Anna chce coś powiedzieć. Zgasiliśmy światło, ale nie musiałem jej widzieć, by wyczuć, że jest przestraszona i nieszczęśliwa.

- Nic nie mów. - Położyłem jej palec na ustach. - Kiedyś mi powiesz, co jest takie ważne, że nie możesz rzucić swojej roboty od zaraz. Bo przypuszczam, że ktoś z twoimi osiągnięciami nie miałby problemów… służbowych?

Zamruczała potakująco.

- Ufam ci - wyznałem, ciesząc się, że otacza nas mrok.

Do oczu napłynęły mi niechciane, niemęskie łzy.

- Nic nie mów, nie trzeba.

Bez słowa wtuliła się w moje ramiona, scałowała wilgoć z policzków. Zasnęliśmy dopiero bladym świtem, twardo i bez snów.

Gilbert gestem iluzjonisty postawił na stole dwa niewielkie szklane pojemniki napełnione bezbarwną, choć nieco bardziej mętną niż woda cieczą. Widać było, że się cieszy, w rekordowym czasie uzyskał kilka porcji udoskonalonej mikstury Alchemika. Podniósł naczynie do ust, błysnęło szkło. Ja także wypiłem swój przydział. Wolałem się zabezpieczyć przed syndromem abstynenckim.

- Ciekawe, jak to jest? - powiedział z zadumą. - Być nieśmiertelnym…

Skrzywiłem się niechętnie. Anna wyjechała zaraz po świętach, nie podając dokładnej daty powrotu. Zapewne zależało to od sukcesów dzielnych, walczących z terroryzmem i przestępczością zorganizowaną wojowników, pomyślałem z ironią. Tak jakby nie mógł tego robić ktoś inny… Nie byłem w najlepszym humorze.

- Powiesz mi, jak już będziesz wiedział - burknąłem.

- Coś jesteśmy dzisiaj nie w sosie - zauważył Gilbert wesoło. - Masz minę jak mój kuzyn po piątkowym poście. Biedak umartwia się raz na tydzień o chlebie i wodzie.

- Taki pobożny? - spytałem bez specjalnego zainteresowania.

- No, jak ci wszyscy rycerze. - Machnął ręką.

- Aha…

Wiedziałem, że do dzisiaj istnieje kilka zakonów rycerskich prowadzących działalność charytatywną, ale jakoś nie mogłem skojarzyć żadnego z nich ze ścisłym piątkowym postem. Nie to, żebym był ekspertem w tej dziedzinie…

- Rycerstwo Świętego Michała Archanioła - wyjaśnił. - Odprawiają co dzień egzorcyzmy i odmawiają specjalne modlitwy.

Pokiwałem głową, odruchowo podszedłem do regału z książkami, sygnalizując, że chcę pomyśleć spokojnie. Gilbert, podśpiewując pod nosem, zaczął się krzątać wokół ustawionego na stole alembika, zamierzając, jak mi się wydawało, przedestylować jakiś rubinowoczerwony płyn.

Przysunąłem krzesło i usiadłem na wprost oprawionych w skórę ksiąg, lustrując je niewidzącym spojrzeniem. Samo istnienie Rycerstwa Michała Archanioła było mało ważne, nie przypuszczałem, aby ktoś z nich ukradł relikwię, takie rzeczy zdarzają się tylko w wykorzystującej teorie spiskowe literaturze. Jednak w podanej przez mojego przyjaciela informacji znalazłem coś, co mnie zaalarmowało. Rycerstwo, rycerstwo… - obracałem w myślach ten wyraz. Jeśli czciciele Michała Archanioła byli gotowi pościć w piątek, naprawdę pościć, czy nie oznaczało to, że istniała współcześnie jakaś grupa ludzi darząca go szczególnym szacunkiem? Czy ograniczała się jedynie do owych rycerzy? No tak, ale co z tego? Czyż nawet najmniej znani święci nie mieli swoich zwolenników? Ciekawe, ilu gorliwych katolików wiedziałoby coś choćby o świętym Serapionie?

- Gilbert! - zawołałem. - Co wiesz o świętym Serapionie?

Przyjaciel spojrzał na mnie ze zdumieniem.

- Kojarzy mi się z jakimś biskupem - zawahał się. - A może został zamęczony przez Maurów? Spytaj jakiegoś księdza.

Machnąłem ręką i pospiesznie zbiegłem do gabinetu piętro niżej.

- Potrzebny mi twój komputer! - zawołałem.

Po chwili wpatrywałem się w kilka internetowych opracowań o kulcie Michała Archanioła. Wynikało z nich, że kiedyś pod koniec każdej mszy odmawiano specjalną, adresowaną do niego modlitwę. Obecnie ponoć rozważa się jej przywrócenie… Czyli kult świętego Michała był dość powszechnym zjawiskiem i raczej nie stracił wiele na popularności. Tylko znowu - co z tego? Stanowczo odrzuciłem wizję odbywających się w niewiadomej siedzibie tajemnych, związanych z relikwią rytuałów Rycerzy Michała Archanioła. Westchnąłem - tak czy owak, trzeba się było skontaktować z księdzem. Moje informacje na temat życia religijnego Kościoła nie były, mówiąc delikatnie, najświeższej próby… Cały czas coś mi umykało, coś ważnego, ale za nic nie mogłem uświadomić sobie, co to było. Być może rozmowa z duchownym mnie oświeci? Jeden z moich znajomych, specjalista w dziedzinie historii krucjat, był księdzem. Miałem nadzieję, że jest także mocny w angelologii. Z tego, co o nim wiedziałem, nie angażował się specjalnie w życie swojej parafii, zajęty badaniami naukowymi, jednak na pewno wiedział o kulcie aniołów więcej ode mnie. Postanowiłem spotkać się z nim jak najszybciej.

* * *

Darek wyglądał niczym typowy, wiejski księżulo: pucułowata twarz, lekki, ale wyraźnie widoczny brzuszek, dobrodusznie zmrużone oczy. Jednak jego zainteresowania trudno było zaliczyć do przeciętnych - nurkował, skakał na spadochronie i latał na lotni. Był też zapalonym fotografem. No i pisał książki o krucjatach książąt piastowskich. Zetknęliśmy się na sympozjum poświęconym średniowiecznemu sądownictwu. Od tej pory kilkakrotnie proponował mi, abym dołączył do którejś z jego wakacyjnych eskapad i zrelaksował się, nurkując wśród raf koralowych lub trenując skoki spadochronowe. Odrzucałem zdawkowo te propozycje. Znałem lepsze rozrywki. No i nie byłem taki pewien, czy Opatrzność stanie po mojej stronie. Darek nie miał takich wątpliwości, być może ze względu na swój zawód…

- Jak tam ćwiczenia? - powitał mnie złośliwie.

Prychnąłem z demonstracyjnym lekceważeniem.

Kiedyś skomentowałem z lekką ironią jego tuszę, skończyło się to zaimprowizowanymi zawodami sportowymi. Wygrałem w podciąganiu się na drążku, przegrałem za to w robieniu pompek. Teraz wypominał mi to przy każdej okazji.

- Słuchaj, to poważna sprawa - zacząłem powoli. - Chodzi o pewną relikwię…

- Mów - rzucił krótko.

Już nie wyglądał na wiejskiego księdza, jego spojrzenie przeszywało na wylot, rysy twarzy stężały.

- Pod rygorem tajemnicy - zastrzegłem się.

Skinął głową. Opowiedziałem mu w skrócie o wydarzeniach związanych ze sztandarem Michała Archanioła. Wysłuchał mnie bez słowa. Potem długo milczał.

- Pokaż rękę - powiedział wreszcie.

Zdjąłem marynarkę i koszulę, zademonstrowałem wyryte na bicepsie litery. Dotknął moich blizn, pokręcił głową.

- Albo wymyślił to jakiś wariat, pasjonat historii Kościoła, albo… - nie dokończył. - Te dwie litery jako symbol Michała Archanioła pojawiły się już w 1656 roku, a może nawet wcześniej. Są związane z tak zwanym czwartym objawieniem z góry Gargano. W czasie szalejącej w ówczesnych Włoszech dżumy jeden z biskupów miał wizję, w której ukazał mu się Archanioł Michał i nakazał poświęcenie kamyków z groty w celu zabezpieczenia przed zarazą. Na każdym z nich miał być wyryty znak krzyża i litery A i M.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать


Adam Przechrzta читать все книги автора по порядку

Adam Przechrzta - все книги автора в одном месте читать по порядку полные версии на сайте онлайн библиотеки LibKing.




Chorangiew Michala Archaniola отзывы


Отзывы читателей о книге Chorangiew Michala Archaniola, автор: Adam Przechrzta. Читайте комментарии и мнения людей о произведении.


Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв или расскажите друзьям

Напишите свой комментарий
x