СтаВл Зосимов Премудрословски - W DZIEŃ. Humorystyczna prawda

Тут можно читать онлайн СтаВл Зосимов Премудрословски - W DZIEŃ. Humorystyczna prawda - бесплатно ознакомительный отрывок. Жанр: Триллер. Здесь Вы можете читать ознакомительный отрывок из книги онлайн без регистрации и SMS на сайте лучшей интернет библиотеки ЛибКинг или прочесть краткое содержание (суть), предисловие и аннотацию. Так же сможете купить и скачать торрент в электронном формате fb2, найти и слушать аудиокнигу на русском языке или узнать сколько частей в серии и всего страниц в публикации. Читателям доступно смотреть обложку, картинки, описание и отзывы (комментарии) о произведении.

СтаВл Зосимов Премудрословски - W DZIEŃ. Humorystyczna prawda краткое содержание

W DZIEŃ. Humorystyczna prawda - описание и краткое содержание, автор СтаВл Зосимов Премудрословски, читайте бесплатно онлайн на сайте электронной библиотеки LibKing.Ru
Ta kolekcja opowiada o życiu najniższych warstw ludności potężnej, niekompletnej i zaradnej Rosji.Ale rosyjscy bezdomni nie są zniechęceni i znajdują we wszystkim radość.Nie ma polityki, jest tylko proste życie tych nieszczęsnych ludzi. Są duszą Rosji, równoległym światem, którego stronnictwo jest otwarte dla wszystkich.Czytaj i baw się dobrze, ale nie daj się złapać. Powieść podobała się Donaldowi Trumpowi…# Wszelkie prawa zastrzeżone..

W DZIEŃ. Humorystyczna prawda - читать онлайн бесплатно ознакомительный отрывок

W DZIEŃ. Humorystyczna prawda - читать книгу онлайн бесплатно (ознакомительный отрывок), автор СтаВл Зосимов Премудрословски
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

W DZIEŃ

Humorystyczna prawda

StaVl Zosimov Premudroslovsky

© StaVl Zosimov Premudroslovsky, 2019

ISBN 978-5-0050-8642-6

Создано в интеллектуальной издательской системе Ridero

PIERWSZY SEZON

uwaga 1

Bóg gwizdnął

Po tym, jak napisałem do mamy: «Chodź smalcu, cześć mamo!», Poszedłem w kierunku mojego głodnego schroniska i pomyślałem:

– Jaka jest różnica między Rosjanami, Amerykanami i Europejczykami?

– A ponieważ żyją i myślą logicznie, jesteśmy abstrakcyjni. – odpowiedziałem sobie i poszedłem dalej. Chciałem pić – strasznie i gryźć. Idę, więc idę ulicą w stronę betonowego ogrodzenia jakiegoś przedsiębiorstwa przemysłowego. Widzę, że robi się ciemno. Słyszę, że po drugiej stronie ogrodzenia ktoś cicho, ale przeszywająco, nie jest w stanie gwizdać. Odpowiedziałem tak samo. Widzę, że worek ziemniaczany leci z czegoś po drugiej stronie ogrodzenia, również wypełniony czymś na mnie. Odskoczyłem, a worek dotknął odejścia psa nieznanej rasy, który wyszedł niedługo przede mną. Podszedłem do niego, obejrzałem go z ciekawością i, niczego nie podejrzewając ani nie myśląc, rozwiązałem go, a tam… tam?! Tam był ciasno upakowany, nawet tłoczony wędzoną kiełbasą. Nie myśląc o niczym, wyciągnąłem jedną, złapałem torbę za jabłko Adama i, rzucając ją na ramiona, przyspieszyłem z prędkością Ferrari do mojego hostelu, pożerając po drodze niezapomniany patyk do kiełbasy.

Od razu chciałem się uczyć i żyć.

Co się wtedy stało? Kuzya. Lee: jest świstakiem, rzuca torbę z ziemniakami, jest także rodakiem z Syktywkaru, przyszedł do swojego przyjaciela i wspólnika: rodaka z wąwozu Aldyrbaguy, farmy «Daj mi jeść», której rolę grałem w niewoli i nie mówi po rosyjsku.

– Gdzie jest torba? – zapytała Kuzya.

– I rzuciłeś ją? – hebrajski odpowiedział na pytanie towarzyszu.

– A ty gwizdałeś?

– A ty..?

Potem nadchodzi cicha bitwa. Ale szczerze mówiąc, kiełbasa była gorzka i smaczna…

P.S.: Sprzedaliśmy podłogę torby rodzinie i zostaliśmy zalani morzem zalewu i głupoty… Sesja została zaprezentowana z hukiem…

uwaga 2
Showdown świń

Pewnego dnia, nie poddając się sesji, zabrali mnie w szeregi sił zbrojnych Związku Radzieckiego, czyli w armii. Tam w ciągu miesiąca zapomniałem o wszystkim, co studiowałem w przedszkolach, przedszkolu, liceum i dwóch szkołach zawodowych o numerze: siedemset osiem tysięcy dziewięćset czterdzieści trzy punkty dwadzieścia cztery setne, które znajdowały się na lewo od alei od brody do łysego miejsca, gdzie metro.

Stajemy, więc jesteśmy prawie na służbie przy wejściu do jednostki wojskowej i palimy papierosy przy wejściu. Potem nastąpił kryzys w naszym niespokojnym kraju. Czas był ciężki, papierosy trzy paczki miesięcznie. A nasza część znajduje się obok kołchozu «Byk wymion» i to prawda. Stajemy więc i palimy, a Baba-Jaga wystaje zza drzewa. To prawda, miała na imię Jadwiga. No cóż. – myślimy – stara laska i mimo to marzymy o krzakach z jeżynami. I krzyczy, przerywając nasze myśli. Jest głucha i ślepa.

– Och, żołnierze, odpowiedzcie, awww?!

– B, głupcze, co krzyczysz, stary? Jesteśmy osiemset dwa centymetry od ciebie?! Za płotem!!

– Jak?

– Bes! – odpowiedział ponownie oficer dyżurny. – Czego potrzebujesz, powiedz lub posiekaj marchewki?

– Ja, mówi bardzo stara babcia. – musisz iść na sprzedaż – i uśmiechnęła się – mała świnka, Boryusenka. Położę bimber na stole, a nawet mi go dam.

– Co jest teraz z tobą? Zapytałem człowieka, który widział świnie tylko w zoo, ale z jakiegoś powodu nazywa się je hipopotamami.

– Jak?

– Dras!! Co przyniosłeś ze sobą? Powtórzyłem głosem.

– Dam ci wieprzowinę … – nie słysząc ani nie rozumiejąc mojego pytania – odpowiedział stary.

– Po drodze miała muchomor. – Zasugerowałem przed moimi towarzyszami.

– A gdzie mieszkasz? – zapytał przyjaciel

– I przychodzisz do wioski i pytasz Yadu, nasze ulice są głupie.

– co? Arsen, czy co? Krzyczałem jej do ucha, jak do mikrofonu.

– Nie, moja droga! Hehe.. Zapytaj Yad Vigu!!

– A kiedy przyjść? – zapytał towarzysz.

– A w weekend, w południe! Po prostu go nie nakarmię. – odpowiedziała babcia i poszła zbierać kolczaste zielone krzewy.

Kończąc, poprosiłem kolegę.

– Towarzyszu, zabijałeś świnie?

– Oczywiście. Mieszkałem w mieście kolektywnym.

Nadeszła niedziela. Uciekliśmy do AWOL przez skrajny róg ogrodzenia. Dotarliśmy do wioski bez żadnych problemów i nie było nam trudno znaleźć jej chatę, tym bardziej, że we wsi było tylko pięć domów i schronisko z robotnikami, tartakami. Chodź, znaczy dla niej. I ona i bułka tarta, i sól, i nawet kozioł znaleziony. Jedliśmy naturalne jedzenie i piliśmy więcej.

– Cóż, stara kobieto? – zaczął towarzysz. – gdzie jest świnia?

– Tak, jest świnią, ukochaną w stodole. odpowiedziała i weszła do pokoju. Wyciąga pakiet pół metra. Rozkłada się i wyciąga miecz z V wieku pne, najwyraźniej z wieku. Zardzewiały, zardzewiały i uchwyt owinięty taśmą elektryczną.

– Tutaj, synowie, to mój zmarły Józef, w czasie I Wojny Światowej. W fabryce mięsnej zajmował i kroił wszystkich: nawet krowy i kurczaka.

Czułem się nieswojo, patrząc na jej przezroczysty wygląd Stachanowskiego. Przyjaciel wziął nóż z rąk kochanki…

– Daj spokój, powiedz mi. – Gdzie to uciekło, A?

Zamienia nas w stodołę.

– Tam – mówi – Moja ukochana Borusenka.

Szczerze, patrzę na tę Borusenkę, a moje oczy są za moimi uszami.

Jego zagroda została zestrzelona z desek ze szczelinami dwa na trzy. A ze szczelin szczelinowych fałdy i pręt wisi elastycznie. Najwyraźniej jest to prosiaczek Boryushishche pół życia i nie kłamie.

– Och, kochanie, pójdę do chaty. – szlochała babcia, zakrywając bezzębne usta kącikami szalika. – I jesteś bardziej ostrożny z boryusenka. Jestem jedynym z moich krewnych. Nie ma nikogo innego, opiekuję się nim od urodzenia. Do widzenia, moje bydło żeglarskie. Yyyyyyy!! – stara kobieta szlochała i natychmiast przestała szlochać jednym zamachem, zmieniając głos z piskliwego na basowy. – I nie zapomnijcie, chłopaki, mam go na sprzedaż…

– Wszystko będzie krzyczeć, babciu!!! – Towarzysz zachęcił mnie i zwrócił się do mnie. – A ty, mój przyjacielu, pomóż mi, otwórz bramę.

Podstępnie zbliżyłem się i obróciłem obrotnicę, brama warknęła, a świnia nawet nie poruszyła swoim uchem. Kopie draniu. Cóż, mój przyjaciel nie pomylił się od razu i z całej siły, jak tnie świnię niklem, sztyletował do połowy i wspiął się. Nikiel wielkości talerza. Po kilku sekundach świnia otworzyła prawe oko, a potem lewe. Potem nastąpił pisk, a «mamut» o imieniu Walczący wskoczył na kopyta wystające z jego brzucha, jego nogi nie zostały zaobserwowane.

Zerkając obiema oczami na sztylet, a potem prostując niebieskie blond źrenice w różnych kierunkach, świnia spojrzała na towarzysza. Po tym, jak zmrużyła oczy na rękojeści sztyletu, poruszyła ją niklem: w górę, w dół; góra, dół, wyrównane spojrzenie na towarzysza i szarpnęło tak mocno, że całe zagrody rozpadło się na masę wiórów. Świeży obornik skropił spod jego stóp i zakrył kilka kagańców, zrzucając je z wrony, która z ciekawością wpatrywała się w to, co się dzieje. Towarzysz już pędził w stronę ogrodu, przez dziedziniec ekonomicznej babkinii. Mamuta, z którą walczę, szybko dogoniła sprawcę, rozpraszając wszystkie żywe stworzenia, które miały pozwolenie na pobyt na tym podwórku. Babcia przykleiła się do okna, spłaszczając zadarty nos. Przykucnąłem na bok, po prostu skamieniały.

Wybiegając z dziedzińca, towarzysz, manewrując zygzakiem, zaczął pokonywać sadzonki ogrodowe, rozbijając szklarnie i siedliska na kawałki, a mamuta Borusya usiłowała go ugryźć w piętę, tylko rękojeść osiemnastowiecznego mini-miecza wystającego z niklu przeszkadzającego niezrównany chwyt. Odległość była niewielka, a towarzysz już krzyczał o pomoc i tylko ostre zakręty, pomagał mu uchylać się i uciekać, na co wskazywał tłum Azjatów cygańskich i gapiów ludowych-sąsiadów, którzy patrzyli za ogrodzeniem. Tadżyckie i cygańskie matki ściągnęły dzieci z ogrodzenia, ale nie oderwały się, chcąc obejrzeć thriller na żywo: «zemsta i egzekucja mamuta Borusi nad myśliwcem armii rosyjskiej». Byłoby tragiczne, gdyby nie stos urobku z obornika na końcu ogrodu, ale w nim znajdują się widły przyklejające widły, którymi mieszkańcy rosyjskich wiosek chowają siano w stosach. Złapali ich, zręcznie, wojownik, i w jednej chwili wszystko potoczyło się inaczej lub odwrotnie: mamuta świnia Walka uciekała, a kolega wojownik szturchnął jej tłuste boki, zgodnie z łodygą, i tak profesjonalnie szybko i taktownie, jakby był na taktycznym egzaminie, nie trzyma widelców, ale karabin szturmowy Kałasznikowa z nożem bagnetowym. I nawet publiczność wspierała wojownika oklaskami, wychwalając i brawo nadchodzącego zwycięstwa homo sapiens, zwykłych rosyjskich żołnierzy – nad naturą, rozumem nad umysłem, w wyniku czego świnia nie mogła znieść ataku i padła martwa, tuż przed drzwiami do domu, na progu którego był kudłaty trzymając szalik w jednej ręce i rzucając sekundę za jej dolną część pleców, płacząca babcia Yad-Vig. Towarzysz wykonał ostatni tyk w zwłoki świni i widły, przebijając martwe ciało zwierzęcia, kołysząc się jak struny kontrabasu, grzechotając.

– Cóż, babciu, towarzysz Spartak zaczął heroicznie. – gotowe, wlać i nakryć do stołu!!!

Babcia wyciągnęła z tyłu wałek do ciasta, który toczy ciasto na pierogi i pizzę, a mata uderzyła go w czaszkę. Rozległo się tępe dzwonienie i nasza dwójka ledwie od niej uciekła. Rzuciła też na nas bruk, dziesięć do pięciu kilogramów. I wszyscy gapie podeszli do niej i wyruszyli, aby nas dogonić, ale nie dogonili, ale bolały plecy pleców. Babcia Yad-Vig, a następnie napisała skargę do dowódcy pułku, na co dali mi dziesięć dni, i towarzysz – uderzyli batalion dyscyplinarny na dwa lata, gdzie dzwonił od dzwonka do dzwonu, czyścił gówno w miejscowym chlewie, ręcznie…

uwaga 3
Chrapanie w toalecie

To było tak: za stacją metra wielkiego dowódcy, Saint i just Sashki, w strefie grosza szkodliwego alimentów, znajdowała się bio toaleta z trzech kabin połączonych jednym łańcuchem, ograniczona jednym celem, dwa z nich służyły jako działająca toaleta, w której mieszkańcy St. Petersburg, a trzecim było biuro operatora i kasjera, w jednej osobie, która zbierała pieniądze za usługę dostarczania gówna.

Ludzie stali w szeregu, wybiegając w oczekiwaniu na wszystkie miejsca startowe. A w przerwach między gośćmi przetarłem pieniądze i przylutowałem za jej pieniądze grubą ciotkę, która zajmuje stanowisko operatora i kasjera tych biopalet, Klavdia Filippovna Undershram, dziedziczna Leningrad w piątym pokoleniu. Nie od razu uległa mojej rażąco przeklinającej perswazji, chcę zauważyć, że w tym czasie się nie wyraziłam i rozmawiałam z nim. Ale wynik był na twarzy. Twarz podwoiła się. To był miły wieczór. I już liczba ludzi spadła. Ja, nie myśląc o wytrzymałości ciała cioci, postanowiłem rzucić w niewielki sposób. Ponadto miałem swobodę użytkowania. Kiedy wszedłem do bezpłatnego biosortu, czułem się tak samo jak ciocia. Zjedzone jedzenie umieściło mnie w toalecie. Potem oszołomiłem się, potem nastąpiły rozmowy z kosmitami, a następnie erupcja resztek przewodu żołądkowego na ścianach, przez usta i sen, słodki sen bez snów. W tym czasie Claudia Filippovna Undershram obudziła się od zatrucia alkoholowego, wyrażonego w suchości w ustach i gardle, czyli spragnionym, popijała płyn i, w pośpiechu i w obawie o zmierzchu, jako przyczynę spóźnienia się do domu. Nagle wstała i zamknęła się na kłódkach, wszystkich suchych szafach i mnie, śpiąc w środku, w tym uciekając…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать


СтаВл Зосимов Премудрословски читать все книги автора по порядку

СтаВл Зосимов Премудрословски - все книги автора в одном месте читать по порядку полные версии на сайте онлайн библиотеки LibKing.




W DZIEŃ. Humorystyczna prawda отзывы


Отзывы читателей о книге W DZIEŃ. Humorystyczna prawda, автор: СтаВл Зосимов Премудрословски. Читайте комментарии и мнения людей о произведении.


Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв или расскажите друзьям

Напишите свой комментарий
x